Paskudny Szkodnik


Cześć..

Dzisiaj popisze trochę o paskudnym szkodniku, który po cichu rujnował mi życie.

Jak wiadomo szkodnik nie oznacza nic pozytywnego. Jest to raczej złośliwy psotnik, wszystko psuje, niszczy, rujnuje.
Być może ma jakieś pozytywne cechy, być może.. 

Moim szkodnikiem nazywam swoją chorobę, mowa o depresji.
Tak, co niektórych zaskoczę,  depresja jest chorobą. I nie jest jak katar, nie przejdzie sama po kilku dniach.

Trwało to długo, zaczęło się bardzo dyskretnie.

Z czasem wracałam zmęczona ze szkoły, szłam spać. Początkowe "diagnozy" to cukrzyca i jakieś inne problemy tego typu.

Z czasem odechciało mi się chodzić do szkoły, zresztą nie czułam się tam dobrze.
Ja także nie miałam tam łatwo, młodzież, dzieci, są złośliwe bardzo, mściwe.

W końcu wcale nie chciałam przekraczać progu szkoły,progu łóżka, progu domu.
Podjęłam działania, dość destrukcyjne. Jednak chciałam coś odczuć.
I nie pisze tu, żeby się chwalić, że piłam alkohol w wieku 13 lat, nie..
To było głupie, żałosne, chore..

Zaczęłam się samookaleczać.
Na początku zabawa i nowy trend, z czasem uzależnienie, nad którym nie panowałam.
Żyletka przejęła nade mną władzę, kontrolę.

Mimo wszystko, nadal żyje i walczę.
Stawiłam czoło tym wszystkim potworkom z mojej głowy i jakoś dałam radę.
Straciłam dużo przez ten czas..
Jak pisałam, przyjaźń, rodzinę, szkołę, ambicje, plany, marzenia.
Powoli wracają, powoli robię większe kroki naprzód.

Leków już nie biorę, niebezpiecznie, bez konsultacji z lekarzem odrzuciłam wszystkie tabletki jednego dnia.
Nie mądre, bardzo,ale.. Nie chcę już wracać do farmakoterapii. Nie pamiętam wiele wydarzeń z życia, jakby ktoś wyrwał mnóstwo kartek z kalendarza.


Jeżeli się nie zmotywujesz odpowiednio do działania, nigdy nie przejdzie.
A nawet z zajebistą motywacją, bywają silne nawroty.
I mimo, że chcesz, walczysz.. 
Licz się z tym, że może nadejść upadek z potrójną siłą.

Nie chce Cię straszyć, a przygotować.
I nie mów, że nie mogło być gorzej. Uwierz mi, że mogło.

Mam nadzieję, że odpowiednio się przygotujesz na kolejny atak tego potwornego szkodnika i rozłożysz go na łopatki, pamiętaj że trening jest najważniejszy, więc... 


Ja długo zbierałam się do walki. Właściwie walczę cały czas, a siłę mam dopiero od kilku miesięcy i dopiero teraz widzę efekty mojej pracy nad sobą, zauważalne gołym okiem zmiany. 

W międzyczasie oczywiście nie jeden dół albo i sam kanion mnie dopadł, ale...
Nie poddałam się i nie zamierzam.
Nigdy się nie poddam.

Być może przez chwilę będę zbierała siłę do walki, ale nie pozwolę już żeby trwało to znowu 4lata, cały ten czas myślałam, że walczę.

Co robiłam?

Kładłam się do szpitala, jadłam masę leków, na śniadanie, obiad i kolacje, czasami na deser bądź podwieczorek skusiłam się poprosić o zastrzyk relanium, bądź w nagrodę dostałam haloperidol.

Jak szkodnik i inne potworki wygrywały, krzywdziłam się, zapinano mnie w pasy bezpieczeństwa.
Czułam się jak totalne dno. Znowu wygrał, skurwiel. 

I mimo, że "depresja" to niby rodzaj żeński, mówię tutaj jak o szkodniku, bo przecież tak to nazwałam w tytule. 

Szkodnik pospolity, bo dość dużo osób atakuje. 
Nie tylko mnie. 
Dopada ludzi bardzo wrażliwych.. Nagle, niespodziewanie. 

I nie, nie uciekaj! 
Nie kładź się do łóżka, nie teraz. 
Nie w ubraniach, kiedy nie wyszło Ci w pracy, nie w butach po nieudanej kartkówce, nie w takim stanie.
Leżenie w łóżku będzie najgorszym co możesz zrobić w tej sytuacji, dobije Cię bardziej.

Jesteś dam w pokoju, na dużym łóżku.
Nie masz do kogo się odezwać więc większość myśli odtwarza te ponure sceny, które Cię doprowadziły do tego łóżka.
Myślisz, planujesz.

Szkoda, że ten szkodnik nie rozkazuje Ci myśleć o przyjemnych rzeczach.
Widzisz już jaki jest podstępny?
A widzisz jak mu pozwalasz na to? Widzisz jak mu ułatwiasz zadanie?

To na co jeszcze czekasz?

Ubierz się, zrób coś konstruktywnego.
Nie zmusze Cię do pokonania 50km, ale zrób cokolwiek dla siebie.
Poczytaj, zrelaksuj się, zrób sobie pedicure, napisz coś ciekawego, list do babci, wyjdź z pupilem na dwór, co tylko zechcesz!

Ale nie leż w łóżku, które wyciąga z Ciebie wszystkie resztki sił,bo taka prawda.
Ustalmy coś, ustalmy do czego ewentualnie służy łóżko i kiedy z niego możesz korzystać, haha
1. Sen, ale nie wieczny sen, wieczne leżenie na łóżku.
Połóż się, kiedy już weźmiesz prysznic, będziesz zmęczony w piżamie, po ciężkim dniu, w którym dałeś z siebie maksimum.
2.Igraszki małe i duże (+18),  jeżeli wszystko jest legalnie, masz zgodę na korzystanie z łóżka w dowolnej porze dnia 😉😈😂

Dobranoc, nie dajcie się! 
😈😈😈




Komentarze

  1. Wciąż brakuje wiedzy o tego tupu problemach moim zdaniem. Super, że o tym piszesz. Na pewno dodasz tym trochę otuchy osobą, które też się z tym zmagają, lub będą zmagać :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Czy miałaś uczucie bycia po za ciałem oraz codziennych zawroty głowy ?
    Od dwóch lat jestem diagnozowany szpitalnie i cały czas wymyślają mi choroby które potem są wykluczane. Stan jest nie zmienny od 2 lat

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Dzieci Szpitala

Zakończony rozdział Twojego życia

Nie mów nic nikomu!